Czyli w skrócie o tym, jak nie dałam rady. I nie będę się tłumaczyć, że miałam już za sobą dwa dni mocnych podjazdów w Dusznikach-Zdroju i Górach Bystrzyckich. Po prostu trasy Klasyka Kłodzkiego, a szczególnie Klasyka Radkowskiego, były ponad moje siły. Oznacza to jedno: trzeba szlifować formę i powrócić tam z podwójną mocą!