Co z tym trenażerem?

Tym razem będzie inaczej niż zwykle. Nie będę doradzać, ale szukać porady. Bo moje myśli krążą ostatnio wokół jednego tematu: trenażera rowerowego. Kupić? Czy nie kupić? Trenować wirtualnie czy nie? Oto jest pytanie, na które od jakiegoś czasu szukam odpowiedzi. Pomożecie?

Przekonać nieprzekonanego

Trenażery rolkowe, magnetyczne, hydrauliczne. Zwifty, Watopie, Londony, Richmondy, Innsbrucki oraz inne hasła, od których aż boli mnie głowa! Zaglądam wieczorem na Stravę i wręcz nie dowierzam, że aż 2/3 moich znajomych trenuje stacjonarnie w domu. Świetnie! Największe zagęszczenie treningów mamy gdy na dworze zimno, pada i wieje. W takich momentach trochę zazdroszczę znajomym, bo ja wciąż nie podjęłam decyzji o kupnie trenażera. Dlaczego? I jak przekonać nieprzekonanego?

Przestrzeń

Po pierwsze: brak dogodnych warunków do jazdy na trenażerze. Cztery (!) rowery zaparkowane w przedpokoju już sprawiły, że moje 38-metrowe mieszkanko zmniejszyło się o co najmniej jedną trzecią. Szosa z trenażerem musiałaby wjechać chyba do sypialni! Do tego cała akcja z przestawianiem i rozstawianiem sprzętu przed i po każdym treningu to dla mnie osobiście strata czasu i niepotrzebne nerwy. Od razu dodam, że piwnicy i garażu nie posiadam, więc miejsce poza mieszkaniem też odpada.

Fot. www.blog.decathlon.pl

Koszty

Po drugie: wydatki. Kiedyś pisałam ile kosztuje amatorskie kolarstwo, a gdy w gospodarstwie domowym mamy dwóch pasjonatów kolarstwa to kwoty trzeba mnożyć przez dwa. Poza tym nie dostanę gwarancji czy nowy zakup będzie udany i po tygodniu użytkowania po prostu nie znudzi się. I tedy okaże się, że cała wypłata zostanie wyrzucona w przysłowiowe błoto.

Sam trenażer to już wydatek od kilkuset złotych wzwyż. Możemy kupić trenażery najtańsze i ich kwoty zaczynają się od 400 zł, ale lepszy i tym samym bardziej funkcjonalny trenażer to już koszt rzędu 1000 – 2000 zł. Można celować też w wyższą półkę, która kończy się na około 5 000 zł.

Sam trenażer to nie wszystko. Fajnie mieć do niego ZWIFT czyli specjalną aplikację do treningu kolarskiego. Pierwszy tydzień jest za darmo, później jednak musimy płacić około 15 dolarów za miesięczną subskrypcję. Do ZWIFTa potrzebny jest komputer, a w wersji pro nawet projektor.

Kolejny koszt to zakup specjalnej opony do roweru szosowego (ok. 100 zł), maty do trenażera zapewniającej wyciszenie i stabilność (ok. 200 zł) oraz dobrego wiatraka.

Załóżmy, że nawet jeśli stać mnie na zakup trenażera, to dalej nie jestem do niego przekonana.

Monotonia

Po trzecie: nuda. Kilka lat temu uparłam się i kupiłam rower treningowy firmy YORK. Magnetyczny, z kolorowym wyświetlaczem, sensorami dotykowymi, wgranymi programami treningowymi i automatycznym doborem stref treningowych tętna. Służył mi ponad dwa lata, z czego może pół roku jeździłam na nim regularnie (dwa-trzy razy w tygodniu). Potem trenowałam okazjonalnie, aż rowerek zmienił się w wieszak na ubrania. Sprzedałam go na OLX za 500 zł czyli za 1/3 ceny.

Dlaczego? Bo jazda w domu była po prostu nudna. Obawiam się, że z trenażerem może być podobnie. Wprawdzie jest ZWIFT i cała ta wirtualna jazda oraz rywalizacja z innymi, ale podobno to też staje się monotonne po jakimś czasie. Znam też osoby, które szybko zniechęciły się do trenażera, rzuciły go w kąt albo sprzedały za pół ceny. I nie pomogło nawet oglądanie TV z ulubionym serialem czy przeglądanie youtube podczas pedałowania.

Hałas

Po czwarte: głośność. Trenażery generują określony hałas, który może przeszkadzać naszym sąsiadom. Wszystko to wina wibracji, które emitują niskie, basowe tony. Do otoczenia niesie się dźwięk, który może być mało komfortowy dla naszych sąsiadów szczególnie, gdy zaczniemy trening późnym wieczorem, albo wcześnie rano.

Na pewno najgłośniejszy będzie trenażer rolkowy, z kolei najcichsze są trenażery olejowe, które instalowane są bezpośrednio do tylnych haków z pominięciem koła i kasety naszego roweru. Ale taki sprzęt to już konkretna inwestycja. Pomagają maty wygłuszające pod rower o bardzo gęstych strukturach, które można stosować nawet podwójnie. Ale czy to całkowicie wyeliminuje hałas w nowoczesnym bloku, w którym grubość ścian to zaledwie kilka centymetrów?

Fot. www.tacx.com

Moda

Po piąte: popularność. Zastanawiam się czy posiadanie trenażera to sposób na prawdziwy jesienno-zimowy trening kolarski w zaciszu domowym czy raczej moda i lans. Bo fajnie jest oglądać treningi na Stravie i zachowywać się jak zawodowi kolarze.

Już dopadło mnie lekkie uczucie zazdrości i to jest chyba znak, że czas ulec presji otoczenia i panującej modzie wśród kolarzy. Jestem o krok od podjęcia decyzji o zakupie trenażera. Który powinnam wybrać?

Wybór trenażera

Swoje kroki skierowałam najpierw do sportowej sieciówki w swoim mieście czyli do Decathlonu. Wcześniej na stronie sklepu sprawdziłam, że do wyboru mam tu osiem trenażerów rowerowych.

Najdroższy ELITE Direto X kosztuje 2 799 zł, z kolei holenderski Tacx proponuje model VORTEX Smart za 1 499 zł. Jest tańszy i również może połączyć się z komputerem z anteną ANT+ i programem Tacx Trainer, smartfonem za pośrednictwem aplikacji Tacx Training lub Zwift oraz przez Bluetooth z moim licznikiem Garmin.

Sprawdziłam też inne oferty w internecie z nadzieją na większy wybór i zakres cenowy. Ponownie odwiedziłam stronę jednego z największych sklepów rowerowych w sieci czyli bikester.pl.

W kategorii AKCESORIA znalazłam TRENAŻERY ROWEROWE. Posortowałam produkty według najbardziej popularnych wśród kupujących. W ofercie znalazłam nie tylko markę TACX, ale też trenażery WAHOO, ELITE i JETBLACK https://www.bikester.pl/akcesoria-rowerowe/rolki-i-trenazery.html

Największą  popularnością na stronie cieszy się trenażer Wahoo Fitness KICKR 4. Kosztuje nieco ponad 5 tys. zł, ale dalej mamy też trenażery TACX i ELITE w przystępniejszych cenach. Zastanawiam się na modelem Elite Turno https://www.bikester.pl/elite-turno-trenaer-zielony-czarny-716125.html. Kosztuje 2 150 zł i jak można przeczytać na stronie TURNO to precyzyjny, cichy i mocny trenażer, łatwy w użyciu, bo wymaga tylko kilku ruchów ręki. Coś dla mnie!

Wystarczy wymienić tylne koło roweru treningowego na TURNO i rozpocząć trening, używając kół zębatych. Dalej można przeczytać, że “progresywny opór pedałowania wzrasta automatycznie wraz z prędkością osiągniętą przez rowerzystę, a wewnętrzne koło zamachowe zapewnia płynną jazdę, która jest idealnie równoważna z jazdą po drodze”. Zakup warty rozważenia.

A może warto kupić trenażer używany? W sieci znajduje się wiele ofert sprzedaży przechodzonego sprzętu, często mało używanego i w dobrym stanie. Najprostsze używane trenażery kupimy przez internet już już za 300-400 zł, a bardziej zaawansowane nawet za połowę ceny sklepowej. Ale jak nie kupić kota w worku?

Wiem, że nic nie wiem. I nawet nie wiem czy chcę. Wciąż się waham się i wygląda na to, że potrzebuję mocnego impulsu, żeby podjąć decyzję na TAK. Pomożecie?

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *