Co z tymi morsami?

Morsować czy nie morsować? Oto jest pytanie. Szczególnie tej zimy mam wrażenie, że chyba wszyscy znajomi morsują, tylko nie ja! A potem bombardują Facebooka zdjęciami w śniegu czy w lodowatej wodzie i to jeszcze w górach. Uśmiecham się do siebie i myślę, że może i jest to sposób na zdrowie, a może to tylko moda?

Morsowanie a komfort

Jedni wolą zostać w domu i młócić trenażer, inni lubią jeździć rowerem w mrozie, a jeszcze inni kochają tarzać się w śniegu i kąpać w lodowatej wodzie. Jak ja im szczerze zazdroszczę!

Tu już nie chodzi o zdjęcia i pokazywanie w mediach społecznościowych kolejnej pasji, ale o gotowość do wyjścia poza strefę komfortu, pokonywanie własnych słabości i przesuwanie granic wytrzymałości.

To nie jest takie proste. Ileż to osób mnie namawiało, żeby wspólnie zacząć morsować, a jeszcze więcej  zaklinało się, że nigdy-przenigdy nie rozbiorą się na mrozie i nie wejdą do lodowatej wody.

Kiedy ja pozostałam wierna swoim zasadom (na razie), to reszta spróbowała, uległa pokusie i dziś wydaje się być przeszczęśliwa z tego powodu. Czy ulegli modzie czy właśnie stwierdzili, że morsowanie to samo zdrowie?

Fot. Jarosław Sieledczyk

Bez wątpienia przesuwamy swoje granice. To, co jeszcze do niedawna wydawało się nam nieosiągalne, dzisiaj jest na wyciągnięcie ręki i zdobywamy to! Tak jest z morsowaniem. Nakręcają nas nowe wyzwania, doświadczenia, adrenalina, a “efekt nowości” trwa tylko przez chwilę, bo pragniemy więcej i więcej.

Morsowanie a moda

Morsowanie można podzielić na kilka etapów. Najpierw trzeba zrobić rozgrzewkę, następne rozebrać się, bez ociągania się wejść do wody, zanurzyć się do ramion (albo i głębiej), wyjść z wody, osuszyć ręcznikiem, ubrać i wypić ciepły napój. Ważne, żeby każdy z tych etapów uwiecznić na zdjęciu.

“Cyk” i są fotki na Facebooka i Instagrama. Potem obszerna zdjęciowa i filmowa relacja z tego jak to było cudowanie kąpać się w lodowatej wodzie, koniecznie ze wspaniałą grupą ludzi, a potem wypić grzane wino czy herbatkę przy ognisku.

Fot. Jarosław Sieledczyk

To mi trochę przypomina… kolarstwo. Przecież uwielbiamy wrzucać fotki z naszych ustawek kolarskich, z wyjazdów w góry czy z kolarskich wypraw do ciepłych krajów, gdzie nie obędzie się bez “słit foci” z filiżanką espresso na Calpe. Chcemy “pochwalić się” naszą pasją, wzbudzić odrobinę zazdrości, ale też zmotywować innych do działania. Taka nasza natura i dopóki nie robimy tym krzywdy innym, to nie ma w tym nic złego.

Jednak gdyby cofnąć się nieco w czasie, to można zauważyć, że jeszcze dwa-trzy lata temu morsowanie było tylko dla wybranych, dla tych najtwardszych, najwytrwalszych i najbardziej zdeterminowanych. Sami przyznacie, że nie było tej mody, popularności, a nawet świadomości o tym, ile mogą dać nam kąpiele w lodowatej wodzie. Aktualnie morsują już nie tylko “zawodowcy”, celebryci, ale też Kowalscy, Nowakowie i ich całe rodziny.

Fot. Gazeta Lubuska

Morsowanie a rower

Każdy ma swoje “halo”. Morsowanie, kolarstwo, przeciąganie liny czy wchodzenie w slipkach na Śnieżkę – moda jak moda. Lubimy się lansować, nawet gdy nie chcemy się do tego przyznać. A skoro coś daje nam radość i wpływa pozytywnie na nasze zdrowie, to dlaczego się tym nie pochwalić?

Robimy to, co lubimy lub robimy to, co lubią inni. Jeśli widzimy, że jakaś aktywność sprawia frajdę naszym przyjaciołom i znajomym, to też mamy ochotę tego spróbować. A jeśli do tego mamy ich wsparcie, to złapanie bakcyla jest raczej murowane.

Morsowanie ma wiele wspólnego z ustawkami kolarskimi. To może być świetna okazja do spotkania się ze znajomymi, rozmowy, żartów, wspólnego planowania wyjazdów w inne miejsca. Jest jak jazda na rowerze: łączy ludzi, produkuje endorfiny, wpływa na nasze zdrowie i wciąga jak narkotyk.

Najgorzej jest chyba zacząć. Mówi Jarosław Sieledczyk, który morsuje od 2017 roku:

– Według mnie warto morsować. Jeśli nie dla własnej satysfakcji i pokonania słabości, to dla wzmocnienia odporności, dla poprawienia nastroju przez wydzielaną dopaminę czyli hormon szczęścia, oswojenie organizmu z niższą temperaturą. To ostatnie jest dla osób, które wiecznie narzekają, że jest im zimno. Organizm przystosowuje się i wtedy niskie temperatury nie są takie straszne.

– Pewnie zauważyłaś jak na ustawki kolarskie przyjeżdżałem najlżej ubrany, bo mi zawsze jest ciepło. Morsowanie pomaga też spalić tkankę tłuszczową czy działa regeneracyjnie dla organizmu, również przy urazach kolarskich. Morsowanie jest naturalnym odpowiednikiem krioterapii.

Nie zatrzymamy mody i może to dobrze. Niech każdy robi, to co kocha i zaraża innych swoją pasją. Zawsze można kliknąć na Facebooku odpowiedni przycisk i przestać obserwować takich maniaków jak my.

Ja tam wolę rower i (na razie) nikt nie namówi mnie na kąpiele w lodowatej wodzie. Ale nigdy nie mów nigdy.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *