W końcu nadchodzi ten dzień! Wyścig kolarski na który czekałeś od wielu tygodni. I nagle pojawia się stres i mnóstwo wątpliwości. Bo przecież wszystko może pójść nie tak! Warto więc wiedzieć jak przeżyć wyścig kolarski, aby szczęśliwie dojechać do mety i cieszyć się z każdego miejsca.
Sezon startowy w pełni. Jedni mają za sobą kilka, a nawet kilkanaście zaliczonych zawodów, inni dopiero zaczynają starty. I to właśnie dla tych kompletnie zielonych amatorów przygotowałam mini poradnik o tym, jak przeżyć wyścig kolarski. I nie ma co się oszukiwać: wielu z nas nie osiągnie zbyt wiele, a liczyć się będzie przetrwanie, własna satysfakcja i sprawdzenie samego siebie.
Przed wyścigiem
- Trening
To nie czas na myślenie o tym, jak zbudować formę. Kilka dni przed wyścigiem już nic nie zrobimy. Taka noga jaką mamy musi nam wystarczyć. Można jeszcze trzy-cztery dni przed startem pojeździć krótko i interwałowo, ale im bliżej zawodów, tym bardziej odpuszczamy i odpoczywamy.
- Sprzęt
Bezwzględnie musimy sprawdzić stan techniczny naszego roweru. Jeśli cokolwiek nas niepokoi, powinniśmy oddać go do profesjonalnego serwisu na porządny przegląd. Warto wyregulować przerzutki, hamulce, sprawdzić łańcuch, nasmarować, napompować i wymienić zużyte elementy. Oczywiście nie zapominamy zabrać ze sobą na wyścig podsiodłowej saszetki z narzędziami i zapasową dętką.
- Rekonesans trasy
Jeśli jest to możliwe, zróbmy rozpoznanie trasy. Jeśli zawody odbywają się na miejscu lub niedaleko, to warto tydzień-dwa wcześniej zapoznać się z terenem. Organizatorzy zawodów specjalnie udostępniają ślady tras, aby zrobić ich wcześniejszy objazd. Jeśli nie mamy na to czasu poszukajmy w sieci filmik z trasy udostępniony przez innych kolarzy. Wtedy na zawodach wiemy czego się spodziewać i jak pokonać zakręty, podjazdy czy zaplanować ucieczki.
- Strój
Wybieramy najwygodniejszy jaki mamy. Szczególną uwagę zwróćmy na dobranie odpowiednich spodenek kolarskich, aby uniknąć odparzeń i obtarć. Koszulka powinna być przylegająca do ciała, wykonana z cienkich materiałów odprowadzających pot. Nie polecam testować na zawodach nowych trykotów, butów czy nawet rękawiczek. Lepiej ubrać stare, ale sprawdzone.
- Odpoczynek
Sen i regeneracja to podstawa. Tylko wypoczęty organizm ma szansę funkcjonować na najwyższych obrotach, a przecież o to chodzi na wyścigu. 2-3 dni przed startem śpijmy jak najwięcej, optymalnie 8-9 godzin. Nawet krótka drzemka w ciągu dnia może mieć dla nas wielkie znaczenie. Dzień przed zawodami unikajmy ciężkich prac fizycznych, przebywania na słońcu i … imprez.
- Stres
Stres przed zawodami towarzyszy nawet najlepszym kolarzom, ale można spróbować go pokonać, o czym pisałam wcześniej tutaj: http://yolobike.pl/pokonac-stres-przed-zawodami. Kolarze-amatorzy ścigający się okazjonalnie, nie nastawieni na wyniki i podium powinni raczej odczuwać dreszczyk emocji, ekscytację i podniecenie związane ze startem. Wielki stres jest w tym przypadku zbędny, bo przecież nie jedziemy po zwycięstwo, a dla zabawy i przeżyć. Trzeba zatem wyluzować i przestać się bać.
- Jedzenie
Ostatnio panuje trend na bardzo ciężkie i skomplikowane płukanie organizmu z węglowodanów (tydzień przed zawodami prawie w ogóle nie jemy węgli) i późniejszy carbo-loading czyli zwiększenie ilość przyjmowanych węglowodanów na 1-2 dni przed startem. Ma to na celu zwiększenie zapasu glikogenu w mięśniach, który normalnie u przeciętnej osoby na zawodach wystarcza na ok. 70-90 min. Jeśli nie odpowiada nam ta strategia, to po prostu 2-3 dni przed zawodami jedzmy posiłki oparte na węglowodanach, białkach i tłuszczach. Nie zapominajmy o nawodnieniu! Pijmy dużo wody i izotoników bogatych w minerały.
Na wyścigu
- Plan
Lepiej żeby go nie było. Bo tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy na trasie. Oczywiście, musimy coś sobie założyć (tempo, czas jazdy, jedzenie na trasie, itp.), ale musimy też mieć świadomość, że coś może pójść nie tak. Dlatego nie warto sztywno trzymać się planu, a dać się ponieść adrenalinie i sytuacji.
- Start
Zazwyczaj od razu jest bardzo szybki. Czołówka na nikogo nie czeka, bo dla elity liczy się każda sekunda. Na pewno w sektorze mocno się zakotłuje, więc musimy uważać, żeby już na początku nie zaliczyć kraksy, nie wjechać w inny rower i nie zaliczyć awarii sprzętu. Pozwólmy najlepszym wystrzelić do przodu, a sami przyklejmy się do kogoś o podobnym poziomie wytrenowania.
- Jazda w grupie
I tu zaczyna się prawdziwa zabawa. Jeśli tylko możemy to jak najdłużej utrzymajmy się w grupie. Koło, koło i jeszcze raz umiejętne trzymanie się komuś koła. Wyścig to wyścig i musimy cały czas oceniać sytuację czy kolarze z peletonu za chwilę nam nie odjadą i nie zostaniemy sami z wiatrem. Jak radzi trener FTI Cycling Maciej Bocheński, lepiej jechać w grupie (w środku stawki, nie na końcu!), która jedzie stabilnie, niż szarpać tempo. Czasami lepiej poczekać na grupkę, która jedzie daleko z tyłu, niż samemu walczyć z wiatrem i tracić siły.
- Kryzys
W zależności od długości dystansu jaki mamy do przejechania na zawodach, kryzys może pojawić się w każdej chwili. Musimy szybko ocenić czy to kryzys związany ze zmęczeniem fizycznym czy mentalnym. Jeśli czujemy, że opadamy z sił, jesteśmy wyczerpani, a nogi odmawiają posłuszeństwa to ratunkiem będzie dostarczenie maksymalnej ilości kalorii do organizmu pod postacią różnych żeli czy batonów energetycznych. Możemy na chwilę odpuścić tempo, ustabilizować tętno (zejść do 2-3 strefy) przeczekać i jechać dalej. Z kolei mentalny kryzys przezwyciężymy siłą własnej woli, ambicją, odwagą, zawzięciem i wsparciem grupy.
- Jedzenie
Jeśli wyścig będzie trwać powyżej godziny, musimy zaopatrzyć się w żele energetyczne (np. z kofeiną), batony, banany, żelki czy ciastka. Oczywiście nie może zabraknąć nam napojów, głównie izotoników. Śniadanie warto zjeść 2-3 godziny przed startem. Może to być sałatka makaronowa, ryż z bananami, omlet, orzechy, bułka z awokado. Około 30-40 minut przed startem uzupełniamy węgle. Zalecane jest zjedzenie banana albo batona energetycznego. Podczas wyścigu powinniśmy sięgnąć po raz pierwszy po jedzenie ok.1 – 1,5 godziny od startu. Potem obowiązkowo co 30-40 minut. Dużo pijemy, min. pół litra na godzinę jazdy.
- Radość z jazdy
Dla początkujących amatorów kolarstwa czas i miejsce w klasyfikacji generalnej będzie mniej ważne niż własna satysfakcja i duma, że udało się szczęśliwie dojechać do końca. Te emocje, walkę na trasie ze sobą i innymi, uczycie dumy na mecie będziemy wspominać i przeżywać przez kilka dni, a może jeszcze dłużej. Każdy kolejny wyścig będzie już łatwiejszy, a zdobyte doświadczenie zaprocentuje w przyszłości. I nie ma co się załamywać i zniechęcać przegranymi. Uda się, to się uda – nie uda, to trudno. Kolejne wyścigi przed nami.
Powodzenia!