Ten wyścig trudno opisać, szczególnie jeśli samemu nigdy się w nim nie uczestniczyło. Może boleć już na samą myśl o tym blisko trzykilometrowym wybrukowanym podjeździe. Piekło Przytoku – czyli wyścig, po którym nie można utrzymać szklanki i trzeba się leczyć tygodniami. Welcome to hell!
Zielona w Szosie
Podzielonogórski Przytok stał się sławny! To właśnie odbywającemu się tam od 2008 roku wyścigowi szosowemu “Piekło Przytoku” zostały częściowo poświęcone łamy najnowszego wydania (marzec-kwiecień 2019) magazynu Szosa. Autorka tekstu – Małgorzata greten Pawlaczek zawitała do Zielonej Góry na dłużej.
Razem z ludźmi z Coffee Tea Trip zwiedziła miasto, a „lokalsi” opowiedzieli jej o wyścigach, ustawkach, a także najciekawszych trasach szosowych i gravelowych w Lubuskiem. Jest również strona poświęcona zielonogórskim, amatorskim drużynom kolarskim, w tym wzmianka o Yolobike!
– “Piekło Przytoku” to, paradoksalnie, przedsionek kolarskiego raju w Lubuskiem – czytamy w najnowszej Szosie. Aktualne wydanie magazynu to nie lada promocja dla Zielonej Góry, a przede wszystkim dla naszego lokalnego światka kolarskiego. Możemy być dumni, że zrobiliśmy taki ambaras!
Z Paryża do Przytoku
“Piekło Przytoku” jest wyjątkowe. To chyba jedyny taki wyścig w Polsce, który nawiązuje do najtrudniejszego wyścigu kolarskiego na świecie jakim jest Paryż – Roubaix. Co więcej: zawsze odbywa się w ten sam dzień, co “Piekło Północy” i rusza o tej samej godzinie!
Blisko 260-kilometrowy wyścig zwany “Piekłem Północy” rozgrywany jest we Francji od 1896 r. Bruk na którym toczy się najcięższy jednoetapowy wyścig świata, pamięta rewolucję przemysłową. Historia mówi, że właśnie tą drogą uciekał przed rewolucjonistami Ludwik XVI. Choć był pomysł całościowego pokrycia jej asfaltem, to jednak paryski bruk został uznany za zabytek narodowy.
O ile w Przytoku długość brukowanego podjazdu liczy 2,7 km to we Francji … 50 km! Najtrudniejszy z nich – Arenberg, wprowadzony do wyścigu dzięki kolarzowi polskiego pochodzenia Janowi Stablewskiemu, leży w lasach państwowych i przez cały rok zamknięty jest na kłódkę. Aby móc nim przejechać, organizatorzy płacą 6 tys. franków! Meta znajduje się na ponad 100-letnim welodromie w Roubaix, miasteczku na granicy Francji z Belgią, najrówniejszym odcinku całego wyścigu. Na zwycięzcę czeka 30 tys. euro, ale kto utrzyma czek w ręku? (Źródło: sport.pl)
Rok temu triumfował Peter Sagan (BORA – hansgrohe), który 257 km “Piekła Północy” przejechał w 5:54:06.
Pokonać kocie łby
Szosowy wyścig kolarski „Piekło Przytoku” organizowany jest przez Lubuskie Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej od 2008 r. W tym roku zaplanowany został na 14 kwietnia. Kolarze wyruszą ze startu wspólnego i pokonają 10 (mężczyźni) i 5 (kobiety) rund o długości około 6,8 km każda. Różnica wysokości wynosi 83 m.
Wyścig kończy się, kiedy zwycięzca czyli pierwsza osoba pokona cały dystans. Czyli jeśli najlepszy kolarz pokona 10 rund, to kończy wyścig i pozostali, którzy są za nim również wjeżdżają na metę. Często słabsi zawodnicy są dublowani przez najlepszych i kończą wyścig np. na 6 czy nawet 5 okrążeniu. Wśród pań jest podobnie. Najlepsza zawodniczka przejeżdża 5 rund, wjeżdża na metę i kończy cały wyścig bez względu na to, ile pętli pokonają pozostałe uczestniczki.
Co jest najgorsze w tym wyścigu? Podobnie jak w Paryż – Roubaix mamy podjazdy i tzw. kocie łby, więc nieźle nas tam wytrzęsie. Nie bez znaczenia jest tu wygodne siodełko i dobra amortyzacja roweru. W takich warunkach najlepiej spisze się rower przełajowy lub gravelowy. Może być też rower MTB, najlepiej na nieco cieńszych oponach. Będzie to ważne podczas długiej prostej zjazdowej po asfalcie, która rozpoczyna każdą rundę. Tam można się mocno rozpędzić (najszybsi jadą nawet 60 km/h), nadrobić czas i trochę odpocząć.
Najgorsze zaczyna się właśnie po wjeździe na brukowy odcinek. Ciągnie się on przez 2,7 km i kiedy już masz wrażenie, że zaraz będzie płasko, to znów mamy podjazd. Ponieważ droga jest w ciągu roku przejezdna dla aut, niektóre fragmenty zostały pokryte asfaltem, a pobocza są mocno rozjechane. Można więc trochę ominąć bruki.
“Piekło Przytoku” to wyścig kolarski odbywający się zawsze w niedzielę, gdyż dzień wcześniej Ci sami zawodnicy mogą (ale nie muszą) pobiec w Półmaratonie Przytoku. Każdy, kto wystartuje w tych dwóch dyscyplinach, dzień po dniu, zdobywa tzw. Koronę Przytoku. O końcowym miejscu decyduje suma miejsc zajętych w biegu i wyścigu kolarskim, a w dalszej kolejności suma uzyskanych czasów.
Kolarscy herosi
Wśród panów niekwestionowanym liderem klasyfikacji wyścigu kolarskiego “Piekło Przytoku” jest Jarosław Michałowski (Seven Perceptus Team), który wygrywał zawody aż siedem razy (!), w tym pięć razy z rzędu w latach 2014 – 2018.
Jarosław Michałowski zapytany przez yolobike.pl o swoje doświadczenia i wrażenia z “Piekła Przytoku” mówi:
To wyścig, gdzie nie ma kalkulacji. Trasa, szczególnie na odcinku brukowanym, jest trudna technicznie, kondycyjnie i mentalnie. Stawia duże wymagania zawodnikom. Potrzeba dużej koncentracji, ale jak już wpadniesz na metę, jest ogromna satysfakcja. To przygoda, którą warto przeżyć!
Wśród pań cztery razy triumfowała Anna Sulima-Jagiełowicz (Sulima Rowery Team), a ostatnią edycję wygrała Joanna Balawajder (Eurobike Kaczmarek). Zapytana przez yolobike.pl o Piekło Przytoku stwierdziła, że to bardzo specyficzny wyścig, zdecydowanie różniący się od innych maratonów MTB.
W tamtym roku obrałam taktykę inną niż panowie startujący w tym wyścigu, którzy jadą w grupkach przez cały wyścig, a walka o zwycięstwo w ich przypadku rozgrywa się na ostatniej 10 rundzie. Ja postanowiłam uciec na pierwszej rundzie na sekwencji brukowej i utrzymywać przewagę nad rywalkami do końca wyścigu. Udało się!
Siła umysłu
Nie mam słów uznania dla tych, którzy stają na starcie tego piekielnie trudnego wyścigu. Zawsze uczestniczę w nim w roli kibica i na sam widok zmagań kolarzy z brukiem, wszystko zaczyna mnie boleć! Dwa lata temu szczególnie zaimponowała mi jedna z pań, która wystartowała w zawodach z … kołnierzem ortopedycznym na szyi. Pewnie ukończenie trzech rund wyścigu potraktowała jak zdobycie mistrzostwa świata!
“Przytoku czy innych wyścigów nie wygrywa się tylko nogami” – dodaje Michałowski. Dlatego przed tak piekielnie trudnym wyścigiem ważne jest przygotowanie mentalne. Możecie użyć np. techniki wizualizacji czyli zobaczyć siebie (oczami wyobraźni) na mecie, a nawet na podium “Piekła Przytoku”. W tym roku macie duże szanse na wygraną – ze względu na inne plany, Jarek i Asia nie wystartują.
Bez względu na wyniki, już teraz GRATULUJĘ odwagi wszystkim uczestnikom “Piekła Przytoku”. Już jesteście zwycięzcami!
Zwycięzcy wyścigów “Piekło Przytoku:
- 2008 (60 zaw.) Jacek Skrypnik – Drzonków (2:18:26 )
Magdalena Hałajczak – Zielona Góra (1:23:05) - 2009 (99 zaw.) – Grzegorz Grabarek – Wichów (1:51:49)
Anna Sulima Jagiełowicz – Drzonków (1:05:13) - 2010 (89 zaw.) – Krzysztof Katarzyński – Zielona Góra (2:15:09)
Anna Sulima Jagiełowicz – Drzonków (1:27:03) - 2011 (100 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:17:28)
Anna Sulima Jagiełowicz – Drzonków (1:29:42) - 2012 (93 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:11:39)
Paulina Bielińska – Kargowa (1:13:09) - 2013 (95 zaw.) – Kacper Szczepaniak – (2:15:09)
Paulina Bielińska – Kargowa (1:16:50) - 2014 (111 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:08:10)
Paulina Bielińska – Kargowa (1:10:11) - 2015 (111 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:11:55)
Paulina Bielińska – Kargowa (1:11:51) - 2016 (99 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:13:34)
Anna Sulima Jagiełowicz – Drzonków (1:26:37) - 2017 (109 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:10:57)
Marta Balcerzak – Gorzów Wlkp. (1:16:30) - 2018 (102 zaw.) – Jarosław Michałowski – Płoty (2:12:10)
Joanna Balawajder – Nowa Sól (1:17:58)
Źródło: tkkf.zgora.pl