Trudno czasem znaleźć czas i ochotę, aby wsiąść na rower po ciężkim dniu w pracy, ale silna wola potrafi czynić cuda. I nawet szybka trzydziestka “odświeża” wtedy głowę. Też tak macie? Jak się motywować?
Jestem robotem!
5:45 pobudka. Szybkie słanie łóżka, poranna toaleta i codzienny rytuał szykowania się do pracy. Mam zaledwie godzinę na wyprasowanie ubrania, zrobienie makijażu, wymodelowanie włosów (albo i nie), zaparzenie i wypicie kawy, zjedzenie płatków, przygotowanie kanapki do pracy i nakarmienie kota. Działam mechanicznie, jak robot. Oczywiście jadę do pracy rowerem. Całość z parkowaniem pod budynkiem zajmuje mi ok. 15 minut (jadę 4 km non stop pod górkę). Osiem godzin w pracy i powrót do domu. Też rowerem.
Czasami mam jeszcze tyle siły i energii, że mogę góry przenosić! Załatwię po drodze milion spraw, pojadę jeszcze na trening, a wieczorem pouczę się angielskiego, poczytam książkę czy obejrzę odcinek swojego ulubionego serialu. Są jednak takie dni, że nie mam kompletnie mocy, albo zwyczajnie nic mi się nie chce… Dodajcie mi otuchy i przyznajcie, że czasami też tak macie. A więc skąd czerpać energię i jak się motywować?
Nie jestem psychologiem, więc nie powiem Wam co i jak myśleć. Nie jestem też kołczem, więc nie przekonam Was, że “zawsze i wszędzie możesz wszystko”. Tym bardziej nie jestem wróżką, która za pomocą czarodziejskiej różdżki może wszystko odmienić. Ale mam swoje własne wypracowane sposoby mentalnego podejścia do treningów na rowerze i odreagowania na codzienne stresy.
Po pierwsze BLISKA OSOBA.
Jedno jest pewne: życie we dwoje jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Szczególnie, gdy dzieli się ze sobą wspólne pasje. I nie chodzi mi tu tylko o współmałżonka, ale o kogoś bliskiego z rodziny, o przyjaciela/ przyjaciółkę, koleżankę/kolegę czy znajomego z pracy. Nie ma lepszego motywatora niż druga osoba, która inspiruje, popycha do przodu, może Cię motywować i jest wzorem do naśladowania. Podczas wspólnych treningów można porozmawiać, pośmiać się razem i zapomnieć o problemach. Co więcej: od drugiej osoby można czerpać wiedzę, którą wykorzystasz później na co dzień. Moja rada: otaczaj się wspaniałymi ludźmi, a zobaczysz jak zaczniesz rozkwitać. Więcej o życiu we dwoje z pasją przeczytasz tutaj: http://yolobike.pl/zycie-z-pasja
Po drugie PASJA.
To ona wyznacza cel i kierunek. Pasja sprawia, że zaczynasz wierzysz w siebie, idziesz naprzód i dzień po dniu (zgodnie z moim motto) stajesz się lepszą wersją siebie. Pasja to darmowy terapeuta, który jest przy Tobie kiedy tego pragniesz i daje wskazówki, którą drogą podążać. Realizując swoje pasje czujemy się silniejsi, mądrzejsi i wytrwalsi. Bo czym jest pasja? To taki wielki tort czekoladowo-malinowy z kremem mascarpone, który jemy kawałek po kawałku, aby dotrzeć do kandyzowanej wisienki na szczycie. I nieważne, że droga do niej prowadzi przez ból, pot i łzy. Moja rada: pasja to najlepsza inwestycja w siebie.
Po trzecie PLAN.
A raczej regularne wyznaczanie sobie celów. Należy zastanowić się co chcemy osiągnąć, jakim sposobem i do kiedy. Koniecznie zapiszmy to na kartce. Plan w głowie jest na razie tylko marzeniem, ale ten zapisany jest zobowiązaniem do realizacji. Warto zacząć od małych kroków, nie rzucać się od razu na głęboką wodę. Wiem, że ambitne osoby mogą mieć z tym problem, ale lepiej zrealizować plan minimum, niż nie zrobić nic. I najważniejsze – trzeba być przygotowanym na porażki i wyciągać z nich wnioski. Moja rada: jeśli coś nie wychodzi to zmodyfikuj plan i wyznacz realne cele.
I po czwarte SEN.
To nieodłączny element regeneracji naszego organizmu. Zarówno od strony fizycznej, jak i psychicznej. Bo tylko człowiek wyspany i wypoczęty może funkcjonować na pełnych obrotach. Osobiście staram się spać ok. 7 godzin na dobę. Ten stały rytm snu pomaga mi odpocząć psychicznie i zregenerować zmęczone mięśnie. Warto również pamiętać, że wraz ze wzrostem intensywności treningów wzrasta zapotrzebowanie na sen. Moja rada: zadbaj nie tylko o ilość godzin snu, ale też o jego jakość. Nie lekceważ snu i traktuj go jak część treningu.
Oczywiście, że są jeszcze inne sposoby, aby poprawić wyniki (np. odżywianie, medytacja, muzyka, taniec, etc.). Każdy sam powinien wiedzieć jak się motywować. Ale jeśli czasami pozwolimy sobie na słabszy dzień, poleniuchowanie na kanapie czy zjedzenie tabliczki czekolady, to przecież nie ma w tym nic złego…